We wtorek obchodziliśmy dzień przyjaciela. Każdy z nas wie, że prawdziwy przyjaciel, taki od serca, to skarb. Nie tylko pocieszy, poradzi, ale i pomoże w tarapatach. W odróżnieniu od członków rodziny, którzy ze względu na posiadanie wspólnych genów są z nami często na dobre i na złe, o przyjaciół trzeba dbać. A więc jak to zrobić? Co sprawia, że z jedynymi osobami się przyjaźnimy, a z innymi nie? I w ogóle ilu tak naprawdę przyjaciół potrzebuje człowiek?
Na te pytania w swoich książkach i licznych publikacjach naukowych odpowiedział prof. Robin Dunbar – antropolog i psycholog ewolucyjny pracujący na szacownej Oksfordzkiej uczelni. Ale zacznijmy od początku. W poprzednim wpisie (Czyli plotkowanie mamy w genach?) wspomniałam o tym, że ludzkie grupy znacznie przewyższają liczebnością grupy tworzone przez naszych najbliższych krewnych – szympansy. Stąd nagląca potrzeba sprawnej wymiany informacji społecznych w postaci „plotkowania”, które zastąpiło bezpośredni kontakt w postaci „iskania”. No właśnie, to ile średnio liczą grupy tworzone przez Homo sapiens?
Liczba Dunbara
Prof. Dunbar obliczył, że „ludzka grupa” powinna liczyć nie mniej, nie więcej a 150 osób (150 to właśnie osławiona „liczba Dunbara”). Jak do tego doszedł? Otóż u naszych najbliższych krewnych, szympansów, stosunek objętości kory nowej (najbardziej zewnętrznej i najbardziej zaawansowanej ewolucyjnie struktury mózgu) do objętości pozostałej części mózgu koreluje dodatnio z wielkością grupy, jaką tworzą te zwierzęta. Zatem, idąc tym tropem, należałoby się spodziewać, że podobną zależność też można zaobserwować u człowieka. Według obliczeń, u Homo sapiens stosunek kory nowej do objętości pozostałej części mózgu wynosi 4:1, zatem oczekiwany rozmiar ludzkiej grupy powinien wynieść około 150 osób.
Tylko 150 osób?!
Pewnie nasuwa wam się pytanie, jak to jest możliwe, przecież ludzie tworzą wielkie aglomeracje miejskie takie jak Warszawa, Paryż czy Londyn! No tak, ale większość mieszkańców np. Nowego Yorku rodzi się, żyje i umiera, nie znając się nawzajem. Ludzie funkcjonują obok siebie, ale nic o sobie nie wiedzą, więc ciężko powiedzieć, że tworzą „grupę”. Zatem 150 to maksymalna liczba osób, z którymi jesteśmy w stanie utrzymywać prawdziwe, społeczne relacje tzw. wiedzieć kim są i w jaki sposób jesteśmy z nimi związani. Od czasu do czasu wymieniamy z nimi informacje, dzięki czemu jesteśmy na bieżąco i wiemy o sobie nawzajem różne rzeczy. Innymi słowy jest to liczba ludzi, do których bez skrępowania przysiedlibyśmy się, gdybyśmy ich spotkali przypadkiem w kawiarni. Nawet dzisiaj, żyjąc w centrum aglomeracji miejskich, wciąż utrzymujemy aktywnie relacje z nie więcej niż około 150 osobami w danym czasie.
Co ciekawe, społeczności łowiecko-zbierackie, które najbardziej przypominają te społeczności, w których wyewoluował człowiek, najczęściej liczą właśnie około 150 osób. Co więcej archeologowie ustalili, na podstawie liczby domostw, że osady pierwszych rolników na Bliskim Wschodzie datowane na 5000 p.n.e. miały właśnie około 150 mieszkańców.
Kim są członkowie naszej grupy?
150 osób, z którymi utrzymujemy stosunkowo bliskie relacje, można ułożyć w takie kręgi społeczne. Każdy kolejny krąg jest szerszy niż ten, który się w nim zawiera. Ponieważ istnieje ścisły związek między poziomem bliskości emocjonalnej a częstotliwością kontaktów– oba te parametry spadają w miarę jak oddalamy się od najbardziej zażyłych przyjaźni i relacji rodzinnych znajdujących się w centrum. Zwykle pośród tych 150 osób znajdują się członkowie rodziny i osoby niespokrewnione w stosunku pół na pół. Jednak gdy mamy liczną rodzinę, to jej przyznajemy pierwszeństwo (zobacz wpis –Wszystko w rodzinie – czy istnieje altruizm krewniaczy? ), dlatego osoby z dużych rodzin mają trochę mniej przyjaciół i znajomych.
Najważniejsze jest dla nas grono pięciu najbliższych członków rodziny i przyjaciół – najczęściej jest to około pięciu osób. Tuż za nimi jest grono około 15 serdecznych przyjaciół i krewnych, z którymi kontaktujemy się przynajmniej raz w miesiącu, a nasze stosunki są nacechowane głęboką empatią. Następny krąg to 30 dobrych kolegów i koleżanek. Kolejny krąg to około 100 znajomych, którzy stanowią potencjalną pulę przyszłych bliskich przyjaciół i partnerów życiowych. Łącznie daje to około 150 osób, które stanową naszą grupę, w której funkcjonujemy. Na granicy tego okręgu znajdują się osoby, które widzimy raz do roku przy okazji jakiś ważnych wydarzeń rodzinnych czy społecznych jak śluby, urodziny itd. Dalej są już tylko osoby, z którymi nie utrzymujemy kontaktów, które znamy tylko z imienia i nazwiska lub ze środków masowego przekazu. Do tych najbardziej zewnętrznych kręgów wykraczających poza 150 osób możemy również włączyć zwierzęta, postacie religijne, bohaterów telenowel, wyimaginowanych przyjaciół czy kogo tylko mamy ochotę:).
Czasochłonne relacje
Średnio 20% naszego 18-sto godzinnego dnia poświęcamy na relacje towarzyskie. Najbliższym pięciu osobom, którymi są zazwyczaj partner lub partnerka, dzieci, najbliższa rodzina, przyjaciel od serca, poświęcamy około 40% czasu przeznaczone na relacje społeczne w ciągu dnia. Pozostałymi 60% czasu obdarowujemy dalszych krewnych, przyjaciół i znajomych.
Czasu na relacje społeczne mamy stosunkowo niewiele, więc musimy go dobrze spożytkować. Rodziny nie wybieramy, po prostu ją mamy i już. Znaczną część dalszych okręgów stanowią również osoby, z którymi chodzimy do szkoły lub pracujemy, więc też nie mamy do końca wpływu, kim oni są. Jednak na dobór członków najbliższych okręgów, którzy nie są z nami spokrewnieni – partnera życiowego, przyjaciół i bardzo dobrych kolegów i koleżanki, mamy wpływ. Czym się zatem kierujemy w doborze bliskich osób?
Przepis na przyjaciela
O dobrego przyjaciela nie jest łatwo, ale warto go znaleźć i o niego dbać. Co ciekawe, przyjaźń nie jest właściwa tylko ludziom. Przyjaźnią się też słonie, konie, wieloryby, wielbłądy i delfiny. Dlaczego się przyjaźnimy? Odpowiedź jest prosta – potrzebujemy koalicjantów, osób, które w razie zagrożenia ze strony innych członków naszej grupy pomogą nam. Czyli osób, na które możemy liczyć w każdej sytuacji kryzysowej. W końcu „przyjaciół poznaje się w biedzie”.
Najczęściej przyjaźnimy się z osobami, z którymi dzielimy wiele wspólnego. Naukowcy wyszczególnili kilka takich kluczowych elementów przyjaźniotwórczych. Są nimi podobne poczucie humoru, zainteresowania, system wartości moralnych, wykształcenie oraz urodzenie na tym samym terenie. Im więcej, w ramach tych pięciu obszarów, dzielimy z przyjacielem, tym głębsze jest nasze przywiązanie emocjonalne.
Kiedy tracimy przyjaciół?
Zakochując się tracimy nie jedną, ale dwie bliskie osoby: jednego przyjaciela i jednego członka rodziny. Z konieczności bowiem nasz partner musi pochodzić spoza naszego najbliższego kręgu. O ile przesunięcie członka rodziny do dalszego kręgu osłabi relacje, ale ich nie zniszczy, bo wciąż dzielimy wspólne geny i niejako jesteśmy na siebie „skazani”, tak odsunięcie przyjaciela może spowodować całkowite zerwanie przyjaźni. Żeby utrzymać przyjaźń ważny jest bezpośredni, regularny kontakt. Wspólne uprawianie sportu, podróżowanie czy realizacja innych hobby jest istotna, ale kluczowa jest jednak rozmowa. Najwartościowsza jest ta twarzą w twarz, a nie przez telefon czy komunikator.
Utrzymanie relacji w rodzinie jest o tyle prostsze, że najczęściej utrzymujemy kontakt nie tylko z kuzynem, ale ciocią i wujkiem, zatem tworzy się sieć, w której informacje swobodnie krążą. Co więcej istnieją centralne osoby, które wiążą pozostałych członków rodziny. Takie osoby organizują imprezy rodzinne lub w inny sposób umożliwiają swobodny obieg informacji, dzięki czemu nie musimy wszystkiego dowiadywać się na własną rękę.
Co ciekawe, mimo, że z przyjaciółmi nie dzielimy bezpośrednio tych samych genów, jak z członkami rodziny, to i tak mamy więcej genetycznie wspólnego, niż z przypadkowymi osobami spotkanymi na ulicy. Naukowcy obliczyli, że są do nas podobni genetycznie niemal jak kuzyni 4 rzędu.
Przyjaciel na wagę złota
Tworzenie relacji opartych na głębokiej przyjaźni nie jest miłym dodatkiem w naszym życiu, ale biologiczną koniecznością. Jesteśmy zwierzęciem stadnym, a udane życie społeczne sprzyja naszemu zdrowiu fizycznemu i psychicznemu. Im więcej życzliwych ludzi wokół nas, tym jesteśmy bardziej zrelaksowani, zdrowsi i odporniejsi. Więc dbajmy o naszych przyjaciół, bo naprawdę warto:).
Bibliografia:
Dunbar, R. I. M. (2019). Ilu przyjaciół potrzebuje człowiek? Liczba Dunbara i inne wybryki ewolucji. Copernicus Center Press.
Dunbar, R. I. (1992). Neocortex size as a constraint on group size in primates. Journal of human evolution, 22(6), 469-493.
Dunbar, R., & Dunbar, R. I. M. (1998). Grooming, gossip, and the evolution of language. Harvard University Press.